Wyszukaj

Edukacja:

link - link - link - link - link - link - link - link - link - link
- Tak! - Czy sam nie uległeś kiedyś jakiejś przemocy seksualnej, jakimś szczególnym szokom? - Nie, nigdy. I to też jest tragedią: wychowałem się w rodzi­nie wspaniałej. Moi rodzice byli czujni i pełni miłości. Mam pię­cioro braci i sióstr. Chodziliśmy razem do kościoła. Moi najbliżsi nie pili, nie palili, byli przeciwni grze hazardowej, nie cierpieli przemocy czy kłótni w domu. Zdarzały się nieraz problemy, ale w żadnym razie moją sytuacją rodzinną nie da się wyjaśnić tego, co się stało. Raczej chciałbym przypomnieć, jak to mając 12 lat odkryłem pornografię w jednym sklepie blisko naszego domu. Wraz ze swoimi kolegami przebywałem często na ulicy; szpera­liśmy wśród śmieci, czasem znajdowaliśmy czasopisma porno­graficzne bardziej ?hard?. - Chcesz powiedzieć takie, gdzie były ilustracje ze scenami gwałtów? - Tak, i chcę podkreślić, że ten właśnie rodzaj pornografii jest najbardziej niebezpieczny. Mówię to z doświadczenia osobistego. Było to doświadczenie ciężkie, straszne. Porno­grafią najszkodliwszą jest ta, która pokazuje gwałty seksualne. Gwałt i seks razem wzięte wzbudzają straszne pragnienia. - Pamiętasz swe myśli z tego czasu? - Zanim odpowiem, chcę jedno wyjaśnić: nie szukam uspra­wiedliwienia. Biorę na siebie całą odpowiedzialność za to, co zro­biłem. Ale uważam, że to pornografia popchnęła mnie na drogę gwałtu. Podniecała moją wyobraźnię. Potem stałem się niewol­nikiem swoich wyobrażeń. - Chciałbym to lepiej zrozumieć. Twoje wyobrażenia, po­budzane przez pornografię, osiągały taką siłę, żeś czuł nieodpar­tą potrzebę, by je urzeczywistnić. - Właśnie tak. A działo się to stopniowo. Za każdym razem szukałem w pornografii silniejszych, potężniejszych emocji. Jest to jakby narkotyk, bez którego nie można się obyć. Aż człowiek odkrywa, że i to mu nie wystarcza. - Przedtem nie myślałeś, że można popełniać takie prze­stępstwa? - Najpierw czuje się brutalną potrzebę czynienia tego ro­dzaju rzeczy, a potem się do tego dochodzi. Chcę, żeby to ludzie zrozumieli: byłem człowiekiem normalnym, nie spędzałem dni w barze na piciu, nie byłem włóczęgą czy zboczeńcem. Miałem dobrych przyjaciół, prowadziłem życie normalne z wyjątkiem tych niszczycielskich wyobrażeń, które ukrywałem. Kiedy are­sztowano mnie po raz pierwszy, szok i przerażenie moich bli­skich były spowodowane również tym, że uważali mnie za po­rządnego młodzieńca amerykańskiego. Tego się nigdy nie spodziewali. Wrażliwość i sumienie, jakie dał mi Bóg, były nie­naruszone, ale w owych chwilach bywały zniesione. Ludzie muszą zrozumieć, że kto jest pod wpływem gwałtu, zwłaszcza gwałtu z pornografii, nie jest potworem z urodzenia. Moja rodzina była wierząca i wspaniała, ale nie ma żadnej ochrony przed wpływem pornografii, na którą godzi się zbyt tolerancyjne społeczeństwo. - Wiem, że wierzysz w to, co mówisz. Jestem tutaj, aby zebrać to ostatnie orędzie, jakie chcesz przekazać: pornogra­fia brutalna przynosi ludziom szkodę i jest przyczyną zabójstw i zgwałceń. - W więzieniu spotkałem wielu ludzi, którzy zostali dopro­wadzeni do gwałtu tak jak ja, pod wpływem brutalnej pornogra­fii. Bez tego moje życie i życie tylu innych osób byłoby lepsze. - Czy uważasz za słuszną karę, jaką ci wymierza państwo? - Nie chcę umierać. Ale zasługuję na jak najsurowszą karę i uważam, że społeczeństwo musi się bronić przed takimi ludźmi jak ja. Ufam jednak, że z tego wywiadu okaże się jasno, że społe­czeństwo winno się chronić przed sybą. Nie ma sensu, by ludzie porządni potępiali Teda Bundy i przechodzili obojętnie obok kiosków pełnych czasopism pornograficznych, które rodzą Te­dów Bundy. Moja śmierć nie przywróci życia pięknym dziew­czynom, które zabiłem, ani nie złagodzi bólu ich rodziców. Trzeba coś zrobić zawczasu…”(?Mądre di Dio” nr 4/1989;tłumaczenie: ?Rycerz Niepokalanej” 6/1989). Czy trzeba więcej słów, żeby zobaczyć tragedię człowieka, którego młodość zdeprawował ideał zła? Rozejrzyjmy się jednak wokoło, spójrzmy na świat i na na­sze rodzime ?ideały”! Czy nie trzeba bić na alarm do odwrotu? Ocalić człowieka, obronić przed zniszczeniem. Zachować jego samego i tego człowieka, który jest obok niego i którego wizja ?mieć” może zamienić w rzecz. Chce tak wiele mieć, że został jakby przywalony śmietniskiem produktów, które go zniewalają i odbierają mu radość istnienia. Goethe wkłada w usta swego bohatera wyzwanie: ?Umrzyj, a bądź!” (Faust). Bo człowiek przeznaczony jest do tego, aby być. War­to przyłączyć się do credo polskiego filozofa, który jedną ze swo­ich książek zatytułował: Urodziłeś się, by kochać (T. Styczeń). To znaczy nie brać, lecz dawać, nie mieć, a być. Stoi przed nami wybór: pełnia życia czy droga donikąd? Człowiek, zdążając donikąd, zatraca siebie, a często zatraca też i innych ludzi.